2012/11/07

Opowiadanie z Lou Part2

Gdy wracałam do domu, było już ciemno. Lou chciał mnie odprowadzić, ale wolałam przejść się sama. Teraz, szczerze żałowałam tej decyzji. Jako, że to już końcówka listopada jest naprawdę zimno a w dodatku cały czas mam jakieś paranoje, że ktoś mnie śledzi. Byłam przerażona, gdy odwróciłam się i zobaczyłam, że ktoś za mną idzie. Przyśpieszyłam kroku i skręciłam w najbliższą uliczkę. Mocno wiało, a ja zapomniałam szalika od Lou.
- Stój! - Krzyknęła osoba która szła za mną. Zaczęłam biec. Modliłam się, żeby ten ktoś nie biegł za mną. Odwróciłam się. Fuck! Biegnie.
- Poczekaj, to ja Lou!
- Co? - Stanęłam jak wryta. Odwróciłam się i przyjrzałam zbliżającej się postaci, rzeczywiście to był on. Zrobiło mi się głupi. Lou niósł mi szalik który u niego zostawiłam.
- Przepraszam, że biegłam, myślałam, że ktoś mnie śledzi. - Powiedziałam, gdy tylko Lou się do mnie zbliżył.
- Nic się nie stało. - Przytulił mnie mocno i pomógł nałożyć mi szalik.
- Dzięki. - Przytuliłam go jeszcze raz, a Lou pocałował mnie w czoło. - Wiesz, może jednak, chyba, że zmieniłeś zdanie. - Poplątałam się w słowach i zaczęłam się śmiać a Louis śmiał się razem ze mną.
- Nie zmieniłem, chodźmy. - Podprowadził mnie pod sam dom. Z nim czułam się bezpieczniej, sprawiał, że nie bałam się niczego i nikogo. Przy nim byłam szczęśliwa i wiedziałam, że Lou czuję się szczęśliwy ze mną.
Następnego dnia miałam wiele na głowie i nie mogłam się spotkać z Louisem, w szkole pokłóciłam się z nauczycielką od biologi, wszystko mnie wkurzało. Wróciłam do domu zdenerwowana i zirytowana.
- Cześć kochanie. - Powiedziała mama, gdy weszłam do domu. - Mam do ciebie sprawę.
- Cześć, nie mam teraz ochoty na rozmowę, może za chwilę. Idę do siebie. - Burknęłam pod nosem.
- Poczekaj, to zajmie chwilę.
- No ok. Mów, o co chodzi?
- Gdy byłaś w szkole, był tutaj Lou. - Co Lou robił tutaj, gdy byłam w szkole, przecież dobrze wiedział gdzie jestem no i ma mój numer, mógł zadzwonić. - Prosił, żebym przekazała ci to. - Podała mi kopertę.
- Dzięki, to ja idę do siebie. - Wzięłam ją od niej i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i otworzyłam kopertę. "Cześć kochanie, nie chciałem dzwonić, bo bałem się, że zapomniałaś wyciszyć dźwięk w telefonie a i tak wiem jaką masz sytuację w szkole." Sprawdziłam telefon, rzeczywiście nie wyciszyłam. "Piszę list, bo wydaję mi się, że to bardziej romantyczne, co o tym myślisz? Dobra, kończę żarty bo muszę powiedzieć ci coś ważnego. Dzisiaj w nocy wyjeżdżam z ojcem na ważne spotkanie finansowe w Tajlandii, oczywiście związane z firmą. Przepraszam, że teraz Ci to mówię, ale dopiero, gdy wróciłem do domu dowiedziałem się o tym. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie dzwoń, bo to drogo. Za tydzień wracam. Kocham cię. Lou" Rzeczywiście list jest bardziej romantyczny niż sms. Lou, jaki on potrafi być kochany. Spojrzałam jeszcze raz na kartkę. Kocham cię. Czy my sobie kiedyś to mówiliśmy? Chyba nie, na pewno nie. Nie raz myślałam o tym, że go kocham i chciałam mu to powiedzieć ale chciałam, żeby on powiedział to pierwszy. Myśl, że Louis mnie kocha sprawiła, że nie myślałam o niczym innym tylko o Lou. Czułam się cudownie. Tydzień bez Louisa miną mi strasznie wolno, cały czas o nim myślałam. Tęskniłam bardzo, nie mogłam spać i jeść. Gdy w końcu nadszedł dzień w którym wrócili nie mogłam się opanować z radości. Nie poszłam do szkoły i czekałam na Lou pod jego domem. Jak go zobaczyłam, gdy wysiadał z taksówki rzuciłam mu się prosto w ramiona, on też się ucieszył na mój widok.
- Długo tu czekasz?- Zapytał.
- Nie długo, ale mam Ci do powiedzenia coś ważnego. - Popatrzył mi prosto w oczy.
- Kocham Cię Louisie Tomlinsonie.
- Ja też Cię kocham, moja najdroższa. - Lou złożył soczysty pocałunek na moich ustach. Całowaliśmy się szybko i namiętnie. Byłam tak tym wszystkim przejęta, że zapomniałam, że temu wszystkiemu przygląda się tato Louisa.
- Ah ta młodzież. - Zaśmiał się Mr. Tomlinson i poszedł do domu. Jego słowa dały nam do zrozumienia, że nie jesteśmy sami. Wzięłam Lou pod rękę i szybko poszliśmy do jego pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz