2014/02/21

Opowiadanie3 z Harrym Part1

Czasem mamy ochotę po prostu zniknąć. Tak na chwilę, zanurzyć się w nicość i być nieobecnym o pewnej porze w danym miejscu. Takie myśli nachodzą mnie ostatnio dość często. Myślę sobie, może lepiej by było, gdyby mnie tu nie było. Gdybym zniknęła na jakiś czas, może ktoś by zatęsknił, nie mówię tu o moich przyjaciołach, bo dla nich dzień beze mnie byłby czymś podejrzanym zwłaszcza, że cały czas piszemy na fejsie, przez smsy czy snapujemy. Mam na myśli tutaj zauważenie mojego braku przez chłopaka na którym mi zależy. Mijam go codziennie w szkole, czasem specjalnie przechodzę koło jego klasy, tylko po to by mnie zauważył. Nie wiem po co to robię, nie wiem dlaczego. Niby to nie ma sensu, ale ja w tym coś widzę, jakieś drugie dno, którego sama do końca nie odkryłam. A może jest jeszcze jedno wytłumaczenie na to wszytko. Nie wiem..
Gdybym zniknęła i nie byłoby mnie przez tydzień, miesiąc, rok. Zauważyłby? Pomyślałaby o mnie choć przez moment i wspomniał, tę dziewczyna którą widziałem niemal codziennie, a teraz jej nie ma. Zniknęła, umarła, zapadła się pod ziemie? A potem wróciłabym w blasku i chwale, stanęła przed nim i powiedziała, wróciłam. A on położyłby swoje dłonie na mojej tali i lekko pocałował w usta.
- Kaśka! - Wrzasnęła już zdenerwowana pani D.
- Przepraszam, rozkojarzyłam się.
- Czy moja lekcja Cię nudzi? Jaki jest sens Twojego "bycia" na lekcji, skoro bujasz w obłokach!
- Nie bo ja... - Nie dokończyłam, bo pani D. mi przerwała.
- Niebo zostaw dla lotników kochana. - W tym momencie cała klasa wpadła w śmiech co wydało mi się żałosne, bo ten żart jest stary i wcale nie śmieszny, mimo to zrobiłam się czerwona jak burak.
- Przepraszam, już więcej nie będę. - Pani D. popatrzyła na mnie spod oka i wróciła do lekcji na temat, działalności człowieka w ekosystemie i jego wpływ na zmiany bioróżnorodności bla bla... To był właśnie ten moment w którym chciałabym zniknąć. Gdzie jest moja peleryna niewidka ja się pytam? Gdy zadzwonił dzwonek, chwyciłam swoją torbę i wybiegłam z sali. Nie chciałam już więcej widzieć tych zakłamanych twarzy w mojej klasie, każdy tylko na siebie gadał jakieś głupoty, a mnie to wszystko obchodziło tyle co nic. Prawie biegłam przez korytarz, bo wiedziałam, że przy drzwiach do wyjścia czeka na mnie Bartek. Bartek to mój przyjaciel z dzieciństwa, kocham go jak brata i nie potrafiłabym przeżyć dnia bez jego uśmiechu. Właśnie dla takich ludzi, nie mogłabym tak po prostu zniknąć, ale rozważając wszystkie za i przeciw, mogłabym stąd wyjechać jak najdalej.
- Kasiu, kochanie co Ty taka nie w humorze dzisiaj. - Rozłożył ręce i mocno mnie przytulił na powitanie.
- Proszę Cię, nawet nie pytaj. Miałam lekcje z panią D., ta babka zawsze czepia się tylko mnie. Uwzięła się czy co?
- Nie przejmuj się, dzisiaj piątek, pora się rozerwać. Idziemy dzisiaj na imprezę do tego nowego klubu, podobno jest tam karaoke!
- Ja i klub z karaoke, żarty sobie robisz? - Nienawidziłam śpiewać w miejscach publicznych, od występu w czwartej klasie, gdzie pomyliłam tekst piosenki na szkolnym apelu, takiego upokorzenia jeszcze nigdy nie przeżyłam. To w sumie kolejny przykład dla którego lepiej zniknąć, ale to było dawno, nikt nie pamięta.
- A no tak, Twój wspaniały występ w czwartej klasie. - Bartek zaczął się śmiać, a jednak. Ktoś pamięta. Szturchnęłam go w ramię i spędziliśmy resztę drogi na przystanek gadając o głupotach, jak zwykle zresztą. Potem pożegnaliśmy się i każdy wsiadł w swój autobus.
W drodze do domu na jednym z przystanków wsiadł Harry. Autobus jak zwykle był przepełniony, jedyne miejsce które było wolne znajdowało się na przeciwko mnie. Harry rozejrzał się po autobusie, gdy już myślałam, że usiądzie na przeciwko, on stanął przy oknie i wysiadł zaraz na następnym przystanku. Zdenerwowałam się na niego, chociaż w sumie nie miałam ku temu żadnych powodów. Jednak zrobiło mi się smutno. Wychodząc z autobusu rozpłakałam się. Ostatnimi czasy, jestem strasznie uczuciowa i nie mam chęci do życia. W domu jak to w domu nic ciekawego. Zmyłam makijaż, przebrałam się w dresy i siadłam do komputera.
O dziewiętnastej zadzwonił telefon. Bartek
- Kaśka! Zbieraj się za 15 minut przyjadę po Ciebie i jedziemy na imprezy, nie możesz mi odmówić, już jadę. Pa. - Tyle z naszej rozmowy. Nie chciałam nigdzie wychodzić, ale wiedziałam, że Bartek nie odpuści, więc szybko zaczęłam się zbierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz