2014/02/21

Opowiadanie3 z Harrym Part2

Ledwo, ale zdążyłam. Bartek przyjechał pod dom, chwyciłam kurtkę i w pośpiechu wybiegłam z domu.
- Z czym do ludzi!? - Chłopak stał oparty o maskę samochodu. - Niezbyt wyzywająco. - Może miałam trochę za mocno pomalowane oczy i krótką spódniczkę, ale.. Chyba zrobiłam dziwną minę, bo zaczął się śmiać. - Oj żartuje, ładnie wyglądasz. - Powiedział i otworzył mi drzwi.
- Dzięki. - Obsunęłam spódniczkę i wsiadłam do samochodu.
Boże co ja tu robię, siedziałam przy barze i sączyłam piwo ze słomki. W okół każdy pił, tańczył, co druga para się całowała i obściskiwała przy ścianie. Nawet Bartek znalazł sobie jakaś laskę i właśnie porywał ją do tańca. Już miałam wychodzić, ale zobaczyłam, że do klubu wszedł Harry ze znajomymi. Gwałtownie odwróciłam twarz i przejrzałam się w ekranie telefonu. Dobra, niby nie wyglądam najgorzej. To pierwsza impreza na której jestem ja i on, to moja szansa. Muszę podejść i zagadać, a jak coś się nie uda, powiem że byłam pijana i nic nie pamiętam. No to Kaśka, raz, dwa. Odwróciłam głowę a on stał metr ode mnie przy barze i właśnie zamawiał piwo, serce zaczęło mi walić jak młot. Poczułam, że zaczynam robić się czerwona. Odruchowo spojrzałam na telefon, która godzina? Barman podał mu piwo, kontem oka widziałam jak siada przy barze i zaczyna je powoli pić. Jak można wyglądać tak cudownie jak on pijąc piwo, nie wiedziałam co ze sobą robić. Sięgnęłam po słomkę i pociągnęłam łyka, a jedyne co udało mi się zrobić to głośny siorb, bo w szklance nic nie było. Usłyszałam jak Harry się śmieje.
- Jeszcze jedno piwo dla tej pani poproszę. - Usłyszałam jego głos, jego cudowny, gruby, męski głos. Gdyby on wiedział, jak na mnie działa.
- Nie trzeba, mogę sama sobie kupić. - Powiedziałam do niego i starałam się nie uśmiechać. Nie sądziłam, że nasza pierwsza rozmowa będzie wyglądać, właśnie w ten sposób. Miałam go omotać na parkiecie, a nie zauroczyć tym, że siorbie pijąc przez słomkę.
- Pozwól mi być dżentelmen. - Uśmiechną się od ucha do ucha, ukazując idealnie białe i proste zęby, do tego te dołeczki w policzkach. Zaśmiałam się i znowu zerknęłam na telefon, nawet nie pamiętam która była godzina. - Czekasz na kogoś? Jak tak to nie przeszkadzam. - Miał już wstawać, o nie co robić, ułamek sekundy zajęło mi zanim zdążyłam coś powiedzieć, kiedy on już wstał.
- Nie, zaczekaj.
- Tak? - Odwrócił się na pięcie i oparł o bar. Pachniał cudownie, a nasze twarze były zaledwie kilka centymetrów od siebie.
- Tak. - Uśmiechnęłam się zalotnie, chyba, albo przynajmniej tak mi się wydawało, a on się zaśmiał. Czyli jednak wyszłam na idiotkę, lepiej po prostu się nie odzywać. - Chodzisz do mojej szkoły, prawda? Znaczy do piątki?
- No tak, Ty też tam chodzisz? Jakoś nigdy Cię tam nie widziałem. - Czyli mnie nie kojarzy, całe moje starania i przechodzenie obok jego klasy przez ostatnie pół roku nie miało sensu, jakbym zniknęła nawet nie zauważyłby, że mnie nie ma. Westchnęłam. - O przepraszam, nie mam pamięci do twarzy. - Chyba zobaczył zażenowanie malujące się na mojej twarzy.
- Nie ma sprawy, w sumie nigdy się nie zapoznawaliśmy. Jestem Kasia.
- Cześć Kasiu, jestem Harry. - Podaliśmy sobie ręce. Wtedy podszedł do nas jego koelga.
- Siemanko stary, już jakieś laski wyrywasz? - Typowy facet, dlaczego myślałam, że Harry jest inny, z takim wyglądem, to oczywiste, że na każdej imprezie ma inną dziewczynę. Nawet szczególnie nie musi się starać, jego urok osobisty robi to za niego.
- Nie, to coś innego. - Zaśmiał się i puścił oczko do chłopaka który do nas podszedł.
- A rozumiem, to przepraszam. Cześć koleżanko, jestem Lou. - Przedstawił mi się chłopak.
- Cześć Lou, jestem Kasia. Przepraszam, ale muszę już iść. Cześć Harry. - Wyszłam z imprezy, w sumie nie wiem dlaczego to zrobiłam, boże po co ja to zrobiłam. Nie rozumiem jednak kobiet a sama jestem jedną z nich. Może mogłabym tam wrócić? Nie to będzie głupie. Debil, co za debil. Tupnęłam w chodnik i wyjęłam papierosa z torebki, włożyłam go do ust. Zapalniczka, gdzie jest zapalniczka.
- Taka ładna dziewczyna, z papierosem? - Podniosłam wzrok, to był Harry. Co on tu jeszcze robi, powinien bawić się ze swoim kolegą, Lou czy jak mu tam.
- Nie Twoja sprawa.
- Przepraszam, nie bądź zła. - Powiedział i zrobił minę smutnego pieska, wyglądał tak uroczo i kochanie, że samowolnie się uśmiechnęłam. - Podwieźć Cię do domu? Daleko mieszkasz?
- Kilka ulic stąd.
- To chodź, dzisiaj dzień dobroci dla kobiet, ale wyrzuć tą fajkę. - Wyjął mi papierosa z buzi i delikatnie pocałował, to było takie szybkie i niespodziewane, że nie byłam pewna czy to na prawdę się stało. Zaraz po tym odsunął się i czekał na moją reakcję.
- Możesz prowadzić po pijaku?
- Wypiłem tylko jedno piwo, to jest nic.
- W takim razie mów gdzie zaparkowałeś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz