2013/01/13

Opowiadanie2 z Harry'm part14

Gdy byłam w Polsce, zadzwoniła do mnie Edith. Powiedziała mi, że Harry kilkakrotnie był u mnie w domu w Londynie, szuka mnie i bardzo się martwi. Chce ze mną porozmawiać. Zrobiło mi się przykro. W pewnym sensie uciekłam od niego, ale czy powinnam tak robić? W Polsce czas leciał mi wolno, odwiedziłam kilku moich znajomych z dawnej szkoły, babcię i ogólnie leniuchowałam całymi dniami myśląc o tym czy dobrze postąpiłam. Te myśli mnie wykańczały. Minął miesiąc a Harry nie przestawał dzwonić. Edith napisała mi sms'a, że chciał nawet zgłosić moje zaginięcie na policję, ale ona go uspokoiła mówiąc, że wie gdzie jestem. Od tamtego momentu nie dawał jej spokoju i wciąż wypytywał ją o miejsce mojego pobytu.
Pewnego razu Edith zadzwoniła do mnie i od razu wyczułam, że coś się stało. Harry trafił do szpitala, miał wypadek samochodowy, znajdował się w ciężkim stanie. Nie czekałam długo i kilka dni później byłam z powrotem w Londynie. Prosto z lotniska zadzwoniłam do Edith. Powiedziała mi pod jakim adresem znajduję się szpital w którym jest Hazza. Jak najszybciej dotarłam na miejsce i wbiegłam do środka. Lekarka powiedziała mi numer sali w której leżał Harry, była dziwnie uśmiechnięta. To było podejrzane, ale nie przyszło mi to wtedy do głowy. Sala w której leżał Harry znajdowała się na samym końcu korytarza na drugim piętrze. Przed drzwiami stał jeden ochroniarz. Gdy mnie zobaczył idącą z daleka. Powiedział coś do walkie-talkie.  Podchodząc bliżej, zobaczyłam, że był to Dave.
- Witaj Katy, miło Cię widzieć. Gdzie się podziewałaś martwiliśmy się o ciebie?
- Cześć Dave. Byłam w domu, w Polsce. Jak się czuję Harry?
- Wejdź i sama zobacz. - Odsunął się od drzwi. Podeszłam bliżej i powoli pociągnęłam za klamkę. Ktoś stał na środku pokoju z wielkim bukietem róż, gdy zamknęłam za sobą drzwi, zobaczyłam, że nikogo nie ma na łóżku. Byłam zdezorientowana. Czy za tym bukietem to..
- Harry? - Spytałam niepewnie. Harry wziął różę w dół i klęknął.
- Przepraszam, wybaczysz mi? - Uśmiechał się tak słodko, jego oczy prawie świeciły swoją cudowną zieloną barwą. Ale ja.. moje serce. Kochałam go, ale nie byłam gotowa by do niego wrócić. Gdy nie odpowiadałam Harry znowu się odezwał. - Przepraszam, przepraszam, że cię tu ściągnąłem ten wypadek, to wszystko to ja wymyśliłem i wkręciłem w to Edith, zgodziła się mi pomóc, stwierdziła, że nie może dalej patrzeć na to jak cierpię. Więc jeśli masz być zła to wiń mnie, nie ją, ale błagam cię wybacz mi. Byłem u Tom'a rozmawiałem z nim, nie jest na mnie zły. Zostałaś tylko ty, jak długo będę musiał cię przepraszać, co muszę zrobić, żebyś mi wybaczyła. Naprawdę żałuję, obiecuję, że się zmienię, będę dzwonił tak często jak tylko chcesz, będę się zrywał z trasy, żeby móc cię zobaczyć nawet jeśli miało to by byś tylko kilka godzin. Proszę nie odrzucaj mnie tak łatwo.
- Wybaczam Ci Harry, ale nie wiem czy mam siłę by być z tobą. - Harry wstał z ziemi, podał mi różę.
- Nie dałabyś mi drugiej szansy?
- Nie, nie teraz.
- Dziękuję, że chociaż tyle. - Wstał i podał mi róże. Cofną się o krok. Położyłam różę na stoliku obok i przytuliłam go.
- Przepraszam Harry, Kocham cię, naprawdę uwierz mi, ale nie mam siły, nie chcę dłużej tęsknić. - Przytulił mnie mocno i pogłaskał po głowie.
- Jeśli to jest miłość to jeszcze będziemy razem, nigdy nie stracę nadziei ale jeśli nie to znajdź sobie kogoś kto kocha Cię chociaż w połowie tak mocno jak ja. - Wypuścił mnie z objęć a ja bez słowa wyszłam z sali. Wróciłam do mieszkania. Na podłodze były płatki róż, wszędzie paliły się świece. Dostałam sms'a od Harry'ego. "Jeśli jesteś już w domu, to przepraszam za ten bałagan, myślałem, że nasza rozmowa potoczy się inaczej. Kocham Cię." Jak mogłam odrzucić kogoś tak cudownego. Przeszłam się po domu i pogasiłam świeczki. Sprzątnęłam płatki róż. Byłam zła, że nie przyjęłam jego przeprosin, że go nie pocałowałam. Chciałabym cofnąć czas. Zadzwonić do niego, może jest jeszcze nadzieja. Może. Ah.. Wzięłam telefon i nacisnęłam 2, miałam Harry'ego na szybkim wybieraniu. Biiiip, biiiip, biiip, biip..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz