- Cześć Harry. Przepraszam za spóźnienie, nie mogłam przyjść wcześniej bo.. - Bo co? Przecież nie powiem mu, że zaspałam.
- Cześć, dobrze już się nie tłumacz. Bałem się, że nie przyjdziesz. Cieszę się, że jesteś. - Uśmiechną się i pokazał mi ręką żebym usiadła na przeciwko niego. - To jakiego chcesz shake?
- Emm, a ty jakiego zamawiasz? - Próbowałam zrobić uwodzicielską minę ale Harrego to tylko rozbawiło.
- No to może powiedzmy na trzy smak jaki chcemy? Dobrze? - Zaśmiał się, a dla mnie jego głos wydał się taki ciepły jakbyśmy znali się od dawna. - Raz, dwa, trzy!
- Czekoladowy. - Odpowiedzieliśmy chórem i zaczęliśmy się śmiać.
- Wierzysz w przeznaczenie? - Spytał Harry.
- Co masz na myśli mówiąc przeznaczenie?
- No, że nic nie dzieję się bez przyczyny i każda z pozoru zwykła rzecz była nam z góry przeznaczona i może znaczyć więcej niż nam się wydaję.
- W takim razie wierzę w przeznaczenie. - Spojrzałam mu w oczy i lekko się uśmiechnęłam, Harry odwzajemnił tym samym.
- A wierzysz w przesądy? - zapytał ponownie.
- Czterolistne koniczynki, podkowy na szczęście, spadające gwiazdy i czarny kot który przynosi pecha? Hmm.. Tak. - Zaśmiałam się i po chwili zamilkłam bo Harry wpatrywał się w ciebie.
- Wczoraj rano jakieś 5 minut przed tym jak się zderzyliśmy, czarny kot przebiegł mi drogę.
- I co? Miałeś pecha.
- Nie, miałem szczęście bo spotkałem ciebie. - Uśmiechną się i szybko zmienił temat. Rozmawialiśmy do wieczora, tematy nam się nie kończyły, cały czas się śmialiśmy i zachowywaliśmy się jak starzy znajomi. Gdy było już tak późno, że zamykali MilkShakeCity i musieliśmy wyjść Harry odprowadził mnie do domu. Na pożegnanie pocałowałam go w policzek a on poczerwieniał. Nigdy nie sądziłam, że ktoś może tak słodko wyglądać będąc zawstydzonym. Uśmiechnęłam się i odwróciłam w kierunku drzwi, wchodząc na klatkę schodową odwróciłam się jeszcze raz by spojrzeć na Harrego a on powiedział:
- Mam nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy.
- Ja też mam taką nadzieję Harry, dobranoc.
- Dobranoc. - Odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę metra. Patrzyłam jak odchodzi tak długo, aż całkowicie znikł mi z pola widzenia, wtedy weszłam do środka. Już w swoim mieszkaniu powoli zdjęłam buty i usiadłam na kanapie, odtwarzałam sobie cały dzisiejszy dzień tak długo, że zasnęłam. Nic mi się nie śniło ale byłam przekonana, że takie dni jak ten można nazwać przeznaczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz