2012/10/28

Opowiadanie z Harrym Part7

Rano, gdy się obudziłam Harrego nie było. Wyszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia, a on stał przy kuchence i gotował coś co pobudziło moje zmysły cudownym zapachem. Naleśniki. Od razu zrobiłam się głodna.
- Dzień dobry. Z naszej wczorajszej rozmowy zapamiętałem, że lubisz naleśniki. Więc proszę bardzo.
- Harry jaki ty jesteś kochany. - Podeszłam i pocałowałam go w usta, on odwzajemnił mój pocałunek.
- Noo, uważaj bo mnie rozproszysz i przypale naleśnika.
Harry był taki uroczy, martwił się o głupiego naleśnika, gdy zagrożone było jego życie. Siadłam przy kuchennym stole i patrzyłam na niego w milczeniu. Harry popisywał się przede mną swoimi zdolnościami kucharza. Podrzucał naleśniki z gracją Gordona Ramsay. Wybiła dwunasta, więc musieliśmy wychodzić, żeby odebrać wyniki badań z laboratorium. W tym momencie wydawało mi się, że wszystko będzie dobrze. Taki pogodny człowiek jak Harry nie może mieć raka. Przechodząc przez trawnik zatrzymałam się na chwilkę i popatrzyłam na kępkę koniczynek.
- Harry! Choć tu szybko, popatrz.
- Co się stało? - Kucną przy mnie i podążył za moim wzrokiem. - Czterolistna koniczynka.
- Na szczęście. - Zerwałam ją i włożyłam mu za ucho. Harry obdarował mnie całusem.
W drodze do laboratorium nie rozmawialiśmy za dużo. Oboje myśleliśmy o tym co będzie. Wydawało mi się, że nic nie zepsuje tego dnia. W końcu znalazłam czterolistną koniczynkę. Musi być dobrze.
W budynku panowała cisza, tylko czasem można było usłyszeć czyjś płacz, bądź głuchy krzyk radości. Zastanawiałam się jak my zareagujemy. Podeszłam do okienka.
- Wyniki badań Harrego Stylesa. - Starsza kobieta podała mi kopertę. Wzięłam ją do ręki i odwróciłam się do Harrego. Harry spojrzał na mnie z nadzieją i mnie przytulił, chciał mnie pocieszyć. Chociaż to ja powinnam pocieszać jego. Otworzyłam kopertę i popatrzyłam na wykresy. Harry patrzył na mnie z uwagą obserwując każdy mój ruch i gest. Patrzyłam, sprawdzałam, popatrzyłam jeszcze raz. Spojrzałam na Harrego, on już wiedział, miał tak samo zaszklone oczy jak ja, zdradziła mnie moja łza która spadła na kartę. Dopiero teraz ją zauważyłam. Harry płakał i ja płakałam, staliśmy wtuleni w siebie. Czułam się jakby ktoś wydał na niego wyrok śmierci, uśmiercając też część mnie. Czyli jesteśmy tymi którzy płaczą. Chciałam go jakoś pocieszyć ale nie mogłam. Nie potrafiłam, dlaczego nigdy nie potrafię wydusić z siebie słowa w takich momentach. Harry odsuną się ode mnie i złapał mnie za rękę.
- W moim przypadku przesądy działają odwrotnie. Teraz już to wiem. - Wyją koniczynkę zza ucha i wrzucił ją do kosza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz